poniedziałek, 12 listopada 2012

milczenie

tak jak pisałam po cudownym wieczorze nastąpiło milczenie....Czarny milczy...niby,ze ma mnie w środę odwiedzić....ale??? zobaczymy. Doszłam do wniosku, że mężczyźni zupełnie inaczej myślą niż my kobiety a bynajmniej inaczej niż ja....ja chce tylko tu i teraz :) brak mi chyba cierpliwości...a oni oni patrzą w dal.  Ja potrzebuje dystansu do tego co się dzieje...do otaczającego  mnie świata...wydarzeń.
Dystans dystans dystans......

niedziela, 11 listopada 2012

radość

dziś jestem radosna, chociaż nic wczoraj tego nie zapowiadało. Dzień zaczął się dla mnie po 22. Odezwał się Czarny i spędziliśmy ze sobą czas do 1 w nocy....a jak znam życie to dziś bedzie milczenie. Zawsze jak go widzę powoduje to wielką radość u mnie. Ale wiem, że nigdy nie bedziemy razem....możemy być tylko przyjaciółmi, ale na taką przyjaź też musimy zapraocwać. Cudowne są te chwile bycia razem...czasem nawet wirtualnie...ale wiem, ze warto czekać nawet na te kilka chwil...
a mój mąż...znów ma pretensje o wszystko. Juz jakiś czas nie rozmawiamy normalnie...nie wiem czy my to skleimy...On chce jeszcze raz spróbować a ja już powiedziałam, że seperacja...No to On mówi,że może jeszcze raz spróbujemy a potem terapia jak nam nie wyjdze.  Poki co do końca listopada nie ma go w Polsce a ja już się nauczyłam z tym życ....

czwartek, 8 listopada 2012

tęsknota

muszę się jakoś pozbierać do życia. Ostatnie dni mnie całkowicie wycieńczyły psychicznie...ale muszę znależć w sobie siłe i chęc do zmiany siebie i do walki o lepszy dzień. Nie mogę poddawać się. Po pierwsze chcę ograniczyć kontakt z czarnym, na tyle ile to bedzię możliwe...pewnego dnia poczułam, ze jestem od niego uzależniona a to nie jest dobre. Przecież ja mam męża, a on ma także swoje życie....
wiem, że zawsze mogę na niego liczyć z tym, że ja chyba przekroczylam już granicę tego naciskania na kogoś w sensie wsparcia. Tak nie można. Czarny ma swoje życie....
a ja może jeszcze uratuje moje małżeństwo.....

niedziela, 4 listopada 2012

poczatek...

witajcie,
coś nie jest mi dane założyć chyba tego bloga. Juz kilka postów było a to psty i nagle wszytsko znikneło....nie wiem może to siła wyższa, albo ktoś umiejętnie steruje tym wszytskim. Postanowiłam dziś do Was dołączyć....może to bedzie taka moja szczególna data...
Pisze bloga poniewąz chcę się podzielić z wielkoma kobietami swoimi przeżyciami na temat "normalnych" " nie - normalnych związków"/
Wszytsko zaczeło się dokładnie dwa lata temu...robiłam zakupy w jednym z miejskich sklepów i nagle pojawił się On...zaczął doradzać....jego głos był tak bardzo przekonujący, że uwierzyłąm a do dziś nie znam prawdy czy ówczesny sprzęt jaki mi polecał był przez niego wypróbowany.
Wiedziałam, że go znam, wiedziałam , ze juz kiedyś spotakałam...i teraz znów po 12 latach nasze drogi się połączyły...10 lat to tak wiele a za tym ida zmainy...Okazło się, że jest juz 10 lat księdzem....a od kilku miesięcy pracuje na parafii w tym mieście...
To dokładnie początek naszej "nowej starej" znajomości...Od tego czasu mineły dwa lata., które odwróciły nasze życie do góry nogami.